Bug – Brda; Baj – Fogtt

Dwie rzeki, dwie wody, dwa brzegi, dwóch artystów. W Muzeum Nadwiślańskim w Kazimierzu Dolnym odbył się finisaż wystawy dwóch malarzy, wybitnych artystów, którzy czerpią z tego samego źródła, rzeki: tafla wody rzecznej w nieustannym ruchu jest materią nie podobną do żadnej innej materii na świecie. Próba prezentacji pejzaży dwóch artystów w jednej przestrzeni wystawowej była dla kuratorki pani Doroty Seweryn-Puchalskiej kusząca i zarazem ryzykowna ze względu na odmienność formalną jak i znaczeniową. Artyści zupełnie inaczej postrzegają świat. Spójność wystawy wynika z prezentowanego tematu, postawy wobec natury – tkwi w dialogu z naturą, ale również z różnic, przeciwieństw obrazujących złożoność rzeczywistości – mówi kuratorka. Jednego interesuje rzeka wraz z otaczającym ją pejzażem, jej bogactwo formy w całości, ruch, znaczenie, które nosi w sobie, ale też skrytość; siła leży w natężeniu koloru – to Andrzej Fogtt. Ten drugi zawęził rzekę do niewielkiej przestrzeni i w niej zogniskował cały świat. Do skarpy na Sugrach, miejsca mistycznego, wybranego nieprzypadkowo, dającego cały wachlarz emocji, skojarzeń, wspomnień, do którego artysta powraca. Korzenie zachwytu światem tkwią głęboko w życiu wewnętrznym – to Stanisław Baj.

Tyle uczeni, artyści i filozofowie. A cóż na to ja, laik?

Ten jeden raczej szczupły, wysoki, dłuższe, siwiejące włosy, choć w żadnym wypadku nie dadzą się związać w supełek; wychowany nad rzeką Wartą, w pobliżu Ostrowu Tumskiego w Poznaniu. Ten drugi nieco niższy, bardziej krępy, krótko obcięta czupryna, też siwiejąca, z nadbużańskiej wsi. Ten jeden najchętniej wyraża się na wielkich formatach płócien, ten drugi też sięga po duże, ale jeszcze mieszczące się na ścianie salonu. Jeden wyłapuje nieskończone możliwości faktury, barwy, napięcia, czy koloru. Ten drugi zachwyca się światłem, lustrem wody, odbiciami, tajemnicą głębi, w kolorystyce prawie monochromatycznej. I ten jeden, i ten drugi dalecy są od dosłowności. Obrazowany świat jest obecny na płótnie ale płótno nie jest jego kopią.

A w głębi mojej świadomości kołacze się myśl w jakim stopniu i w jaki sposób odgrywa rolę doświadczenie, to życiowe: miasto – wieś, pejzaż – korzenie, postawa wobec natury – splot wspomnień?

I czy bez podpowiedzi znawców, jak i samych artystów, dostrzegłabym mistykę, poszukiwanie tożsamości, czy atawizm dzieciństwa ludzkości? Bo jak mówi Merleau-Ponty oko artysty nadaje „widzialne istnienie temu, co pospolite widzenie uważa za niewidzialne”.